Masz pytania o produkty lub szkolenia? Zadzwoń 502 56 86 26 lub napisz biuro@akademiaflirtu.pl

Moja historia, czyli droga do odkupienia

Moja historia, czyli droga do odkupienia

Podczas ostatniego coachingu, który miał miejsce w ten weekend, po raz kolejny usłyszałem pytanie: “Merlin, w jaki sposób osiągnąłeś sukces? W jaki sposób dokonałeś tej przemiany? W jaki sposób zmieniłeś swój charakter, swoją osobowość, usunąłeś obawy, czy też kompleksy? Jak sprawiłeś, że kobiety reagują na Ciebie tak pozytywnie, nawet jeśli pieprzysz głupoty?” 😉

[post-login]

Postanowiłem opisać pokrótce różne etapy swojego rozwoju, swoją historię. Nie będę opowiadał o prywatnych aspektach, bo to nie jest szokująca autobiografia popowej gwiazdeczki. 😉 Skoncentruję się bardziej na przemianie wewnętrznej i tym, co robiłem, aby ją osiągnąć. “Sukces jednych pozostawia wskazówki drugim.”

Otóż jak wiecie, uwodzeniem zajmuję się już od 2005 roku. Przed tym czasem, w okolicach 2002 roku, zacząłem z większym zainteresowaniem angażować się w tematykę samorozwoju. Wcześniej też coś tam było, ale nieco słabiej. Od 15 roku życia wprawdzie czytałem różne książki, ale byłem jeszcze zbyt młody, aby pchnąć swoje życie tak silnie do przodu, jak ma to miejsce obecnie.

Zatem, wracając do tematu, w 2005 roku, gdy przeglądałem Internet w poszukiwaniu jakiś materiałów o NLP, trafiłem na “How To Get The Women You Desire Into Bed” Rossa Jeffriesa. Najpierw odłożyłem to na półkę, bo stwierdziłem, że jest to niemoralne i nieuczciwe. 😉

Żeby było jasne z jakiego poziomu startowałem… Rok 2004. Stoję sobie na klatce schodowej, moja Pani Idealna chciała zamienić ze mną kilka słów. Dzieli nas ok. 10 cm. Rozmowa się nie klei. Kompletnie. Szkoda, że nie wiedziałem wtedy, czym jest IOI. 😉 Sygnały były tak ewidentne, że tylko idiota by ich nie zauważył i nie zareagował. Ale ja wtedy byłem idiotą. Co gorsza, inteligentnym idiotą. 🙂

Po paru miesiącach, gdzieś w połowie 2005 roku, gdy uderzyła mnie kolejna, kompletna porażka, miałem tylko dwa wyjścia: uciąć sobie penisa, albo sięgnąć po wszelkie możliwe narzędzia, w tym te “niemoralne”. 😉 W końcu cel uświęca środki… Oczywista sprawa, wybrałem to drugie.

Postanowiłem wykorzystać wiedzę zawartą w tych materiałach do zdobycia mojej One-Itis. Oczywiście nic z tego nie wyszło, kompletnie dałem dupy. Jednakże powoli zacząłem uczyć się, jak myślą kobiety. Czego pragną? Jaki powinien być idealny mężczyzna? Jak powinien działać i reagować? Wizja i perspektywa tak olbrzymich zmian, jakie mogłem uczynić częścią swojego życia pociągała mnie niesamowicie. Zacząłem dostrzegać, że to, czego mnie uczono, aby być miłym, grzecznym, dobrym itd. były nieskuteczne. To może być dobre dla klasycznego małżeństwa z lat 50-tych, ale obecnie takie porady nie zawsze są pomocne. Okazywało się≤ że kobiety wcale nie są wspaniałe, cudowne i pozbawione wad. Postrzegałem zawsze kobiety jako anioły, a sam uważałem siebie za petenta, który liczy na pozytywne rozpatrzenie jego sprawy. 😉

Jak zapewne większość z Was wie, w 2005 roku Społeczność w Polsce była w powijakach. Pierwsze szkoły dopiero zaczynały wtedy działalność, a ja byłem przekonany, że jestem jedynym, a przynajmniej nielicznym w Polsce, który cokolwiek o tym wie. Poświęciłem kilka miesięcy na pracę nad przekonaniami, nauką operowania głosem, pracą nad podświadomym stosowaniem presupozycji itd. Powoli zacząłem się zmieniać. Praktykowałem każdego dnia, gdy tylko miałem okazję, na koleżankach, znajomych, czy nowo poznanych osobach. Przez kilka miesięcy poświęcałem po 2-4 godziny dziennie na tłuczenie wszystkich video szkoleniowych Rossa Jeffriesa. Wtedy też poznałem na Gronie mojego przyjaciela, Duke’a. 🙂 Zaczęliśmy wymieniać się wiedzą i doświadczeniami. Byliśmy już wtedy, przynajmniej jeśli chodzi o wiedzę, powyżej średniej. Ale to jeszcze nie było to.

W 2006, po wypadku samochodowym, którego doświadczyłem, dostałem pierwszą transzę sporego odszkodowania. Umożliwiło mi to wzięcie udziału w kursach, m.in. NLP i hipnozy. W maju odstawiłem kule. Dodam, że w ciągu 1,5 miesiąca po operacji. Lekarz był bardzo zaskoczony, bo zdrowiałem szybciej niż regulamin przewidywał. 😉 Nota bene: wszystko za sprawą ciężkiej pracy, samozaparcia, wizualizacji, pozytywnego podejścia itd. Ta kasa umożliwiła mi trenowanie uwodzenia, ponieważ nie pochodzę z jakiejś niesamowicie zamożnej rodziny. Coś się zaczęło ruszać i dziać.

W okolicach właśnie maja 2006 zacząłem solidnie wychodzić na Day Game. Z lekkimi obawami, uchyliłem rąbka tajemnicy dwóm moim znajomym. Z mojego dość takiego okazjonalnego działania, miałem więc okazję do wychodzenia z nimi na Day Game i otwierania. Pamiętam jak dzisiaj, gdy otworzyłem dwie dziewczyny Directem na schodach zamku i pociskałem łagodnym NLP, a oni siedzieli tuż za nimi, schodek wyżej i starali się przysłuchiwać maksymalnie. 😉 I ta ich ekscytacja, jak gdyby zobaczyli Excalibur, Świętego Graala, czy też coś równie wielkiego. 🙂

Wracając jednak do reszty mojej historii. Kolejnym krokiem, porcją wiedzy, jaką otrzymałem była jeszcze mało popularna wtedy metoda Mystery’ego. Dzięki Duke’owi i mojej znajomej, która podrzuciła mi “Grę”, miałem okazję nauczyć się, czym jest Mystery Method. Zainteresowałem się klubami. Nigdy wcześniej tam nie chodziłem, po prostu nie lubiłem tego klimatu, ale skoro chcesz coś zmienić, musisz się zmienić. Przez długi czas, od wiosny 2006 chodziłem do klubów. Co ciekawe, wciąż kulałem w związku z wypadkiem i wbrew pozorom, działało to na moją korzyść. Z jakiegoś powodu ludzie zwracali na mnie uwagę i byli… Milsi. :)A pewność siebie dodatkowo właśnie podkreślała ta moja słabość.

Pamiętam, że na samym początku, gdy wchodziłem do klubów, byłem speszony i przestraszony. Miejsce było obce, zdarzały się dresy, jakieś bójki, pijani agresorzy. Trochę mnie to deprymowało, ale skoro podjąłem decyzję, to trzeba być konsekwentnym. Na samym początku trenowałem mowę ciała, bycie alfa. Później, gdy trenowałem otwieracze i odpowiedni sposób otwierania, przechodziłem prawdziwe katusze. Wyobraź sobie, że potrafiłem siedzieć np. przez 1,5 godziny i zbierać odwagę przed podejściem (i to na trzeźwo! 😉 ). Pamiętam, że zawsze, gdy już ruszyłem tyłek, to nie zwalniałem. Wiedziałem, że muszę utrzymać momentum. Wiedząc, że nigdy więcej tych ludzie nie zobaczę, pociskałem dalej, do przodu. Potrafiłem w ciągu dwóch godzin otworzyć wszystkie sety, gdzie były jakieś kobiety. Mówiąc wszystkie, mam na myśli WSZYSTKIE. Nie tylko dogodnie ustawione, te, które mi się podobają, czy są sympatyczne. Podchodziłem do WSZYSTKICH. Bez excusów w stylu, że mi się nie podobają. Miałem za zadanie trenować, przełamywać swoją nieśmiałość i strach przed odrzuceniem. I wiesz co? Zdarzało się, że trafiałem po raz trzeci na te same kobiety i słyszałem “Pytasz się nas o to już po raz trzeci!” Myślisz, że się peszyłem? W życiu! Szedłem dalej, do przodu, bo tego właśnie nauczyły mnie sztuki walki. Kiedy myślisz, że już nie masz siły, zaciśnij zęby i wykonaj krótki sprint pod górkę. Możesz znacznie więcej niż kiedykolwiek myślałeś.

Wychodziłem wtedy najwięcej jak tylko mogłem. 3-5 razy w tygodniu lądowałem w klubie. Gdy pozbyłem się już Approach Anxiety i strach stał się dla mnie czymś obcym, zacząłem szlifować kolejne umiejętności. I tak oto podchodziłem do kobiet i koncentrowałem się na doskonaleniu każdego elementu interakcji. Zanim zacząłem zajmować się uwodzeniem, czasami na zajęciach na uczelni zastanawiałem się przez dłuższy czas, czy coś powiedzieć na głos, aby nie wyjść na durnia. Tutaj też miałem sporo pewności siebie do doszlifowania. Zacząłem koncentrować się na gadaniu. Ze wszystkimi i wszędzie. Z panią w sklepie, panią w szatni na uczelni, panem na przystanku, czy wreszcie z ludźmi w klubach. Szukałem sposobu na prowadzenie i ciągnięcie rozmowy dalej. Chciałem skoncentrować się na tym, aby potrafić być interesującą i intrygującą osobą. I wiecie co? Dzięki praktyce udało mi się wyrobić umiejętność interesującego gadania, nawet gdyby to były same bzdury i głupoty. 🙂 Nauczyłem się słuchać i mówić.

I tak samo, z każdą kolejną barierą. Z barierą dotyku, okazania zainteresowania, seksualności, pocałunku… Cały czas do przodu. Tylko w ten sposób można osiągnąć sukces. Ciężką nieustanną pracą. A co najlepsze, ona nigdy się nie kończy. Wciąż przełamuję swoje bariery i wielu nowych rzeczy się uczę. Na co dzień. Każdego dnia.

W sierpniu 2006, z tego co pamiętam, zorganizowałem pierwsze swoje szkolenie stricte z uwodzenia. Było ono jeszcze amatorskie, toteż za symboliczne kilkadziesiąt złotych na pokrycie kosztów. Bardziej zależało mi na przekazaniu wiedzy, którą posiadam, a która nie była dostępna w języku polskim. Tak przy okazji, to teraz macie kurewsko łatwo. Naprawdę. Kurewsko jest jedynym słowem, które oddaje to, jak łatwo macie. Nie było torrentów, Internet był wolny jak krew z nosa, ściągnąć coś była cholernie trudno. Najczęściej były to fragmenty jakichś szkoleń, głównie Rossa Jeffriesa. Teraz macie tysiące torrentów, setki e-booków po polsku, w księgarniach dziesiątki książek, a trenerów jest po prostu zalew. W dużych miastach zdarzało się, że było raptem kilkadziesiąt osób, które kiedykolwiek zarejestrowały się na Forum. W Polskim Internecie było w zasadzie tylko jedno znaczące forum. Musieliśmy robić wszystko od podstaw, budować imperia swoich żyć na surowym korzeniu. I tak oto założyliśmy Forum, 16 września 2006 roku.

Później, na początku 2007 roku poznałem 4 fantastyczne osoby. Remote’a i Optica, a wkrótce potem Arkadio i Lowridera. Ci dwaj pierwsi mieszkali w Opolu, więc pozostawały nam godzinne rozmowy przez telefon, a Ci drudzy w Lublinie. Wszyscy zostali moimi przyjaciółmi, ale ponieważ Arkadio i Lowrider byli z tego samego miasta, zostali moimi wingami. Zaczęliśmy mnóstwo czasu spędzać w knajpach i barach. W klubach także. 😉 I nagle okazało się, że mamy razem świetną chemię i doskonale się uzupełniamy. Dużo czasu nie minęło, a wyplażowaliśmy całą obsługę największego baru w całym mieście, czyli kilkunastu barmanów i kucharzy, oraz ok. 30 kelnerek. 🙂 To był nasz lokal. W ten sposób powstały nasze metody i techniki uwodzenia obsługi lokali. A potem poszło z góry: wyplażowaliśmy kolejny klub, i kolejny, i kolejny…. 🙂 W czerwcu 2007 zapoczątkowaliśmy nową ideę, nowy pomysł w postaci regularnie odbywających się Zlotów… Kto był na pierwszym Zlocie, na pewno pamięta te emocje i ekscytację, że robimy coś nowego, jesteśmy pewnego rodzaju prekursorami. Wtedy nie spotykało się innych PUA w klubach. To się nie zdarzało nigdy.

W lipcu 2007 przeprowadziłem się do Wrocławia. Moi przyjaciele (przepraszam Przyjaciele) wspierali mnie w trudnych chwilach i to było absolutnie piękne, że wiedziałem, że mogę na nich liczyć. 🙂 Ponieważ we Wrocku byłem absolutnie sam i nikogo nie znałem, musiałem coś wykombinować, aby zbudować sobie życie. W ten sposób powstała moja skromna metoda stawania się osobą popularną, gwiazdą, tym gościa, który potrafi skutecznie budować relacje z każdą osobą i każdą grupą. W między czasie rozwijałem dalej swoje umiejętności, chociaż po 2-3 latach trudno znaleźć coś “nowego” i “rewolucyjnego”. Powód jest prosty: świat relacji damsko-męskich nie zmienia się o 180 stopni w ciągu tak krótkiego czasu. 😉

2008 rok przyniósł najważniejszą decyzję w moim życiu. Rzuciłem pracę i zarejestrowałem firmę. Od tej pory mogłem oficjalnie prowadzić szkolenia i skoncentrować się na uwodzeniu. Wtedy też Optic dał podwaliny idei Dance Seduction, czyli Uwodzenia w Tańcu. Jak zapewne się domyślasz, po dwóch latach bardzo dużej i niezwykle intensywnej pracy przyszedł okres lekkiej stagnacji. Nie bardzo wiedziałem, w którym kierunku zmierzać, jak się dalej rozwijać. Wielu PUA trafia na taki okres, ale to, co najważniejsze, to koncentracja na rozwoju i wyszukiwanie u siebie niedociągnięć. Tworzenie własnego stylu i wydobywanie drobnych niuansów, które chce się doszlifować i udoskonalić. Najpiękniejsze jest to, że zawsze jest coś, co możemy poprawić i odkryć.

Od 2008 roku skoncentrowałem się bardziej na pewnej złożonej idei: męskości. Nie raz mówi się, że Społeczność wtłacza drugi program społeczny. Coś w tym jest, bo spotykałem i spotykam wciąż wiele robotów, które próbują mnie plażować, alfizować, czy w jakikolwiek sposób dominować. Ale przy odpowiedniej ripoście, gaszą się i nagle tracą grunt pod nogami. Doszedłem do wniosku, że w pewnym momencie rozwoju, niezbędna jest praca nad samym sobą. Dużo uświadomiły mi w tym aspekcie związki, w których byłem. Nie da się nikogo nabrać, nie da się oszukać. O ile wcześniej uczyłem się uwodzenia na nieco płytszym poziomie, to teraz zacząłem głębiej grzebać. Wiedziałem jak podejść, zgadać, pokonać Approach Anxiety, jaką powinienem mieć mowę ciała, robiłem to bez problemu i osiągałem świetne rezultaty. Ale związki, w których byłem, uświadomiły mi, że teraz pora zająć się sobą. Najgłębiej, jak tylko można. Nie zaprzestałem oczywiście praktyki, bo trudno znaleźć piękniejszy widok niż skierowane w Twoją stronę, skrzące się milionami iskier oczy kobiet. 😉 Zacząłem drążyć temat, rzeźbić go maksymalnie jak to tylko możliwe. Miałem jedno wielkie pytanie: kim tak naprawdę powinien być mężczyzna?

Doszedłem do wielu wniosków i na pewno w trakcie mojego życia wiele będzie nowych rzeczy się pojawiało i uzupełniało. Drążyło mnie jedno pytanie: czy bycie mężczyzną to bzykanie na lewo i prawo? Czy samiec alfa, prawdziwy mężczyzna, musi być przywódcą stada? Pytałem sam siebie o mężczyzn, których znam, którzy mają żony i dzieci, więc nie bzykają wszystkiego co się napatoczy. Z drugiej strony, czy taki np. Jan Paweł II, czy też Dalaj Lama nie mogą być wzorami pewnej męskości? Czy mężczyzna nie może być łagodny i o dobrym sercu, tylko musi wchodząc do setu wszystkich ustawiać i sobie podporządkowywać? Co decyduje, że jesteśmy mężczyznami? Ostatecznej odpowiedzi na to pytanie jeszcze nie znam. 🙂

Mogę natomiast powiedzieć jedno, z całą szczerością mojego serca. Być mężczyzną to więcej niż zarabiać na rodzinę. To więcej, niż mieć dużo seksu. Bycie mężczyzną to coś więcej, niż umiejętność przybicia gwoździa, czy spuszczenia komuś łomotu. Mężczyzna powinien być zdobywcą, kochankiem, twórcą, obrońcą, przewodnikiem, mędrcem, wojownikiem, a zarazem dobrym człowiekiem. Nasze społeczeństwo zawęża rolę mężczyzny do tego, który płodzi, ogląda mecze i przynosi pieniądze. Nie daj się temu zwieść! Masz prawo być kimś więcej!

Podsumowując, zacznij od “zewnętrznych warstw” siebie samego. Od tego, co najprościej i najłatwiej zmienić. Zacznij od wyglądu, mowy ciała, ciuchów, zacznij się więcej uśmiechać, więcej mówić, słuchać. Rozwijaj swoje umiejętności, te takie twarde. Uwodzenie jest jak taniec – powinien być spontaniczny, ale tak jak w tańcu, są pewne zasady. Naucz się podstaw, a gdy je opanujesz, improwizuj. Doprowadź je do perfekcji, a potem eksperymentuj. Tylko ktoś bez wystarczającego doświadczenia może powiedzieć, że nie ma żadnych reguł, czy powtarzających się zjawisk w relacjach z kobietami. 🙂 Kolejnym krokiem niech będzie przejście w miękkie umiejętności. Takie mniej namacalne. Zdolność do improwizacji, spontanicznego wymyślania różnych tekstów, czy też paplania bez sensu, ale w sposób, który działa! 🙂 A następnie zmierzaj ku… Oświeceniu. 🙂 Skromnemu Oświeceniu. 🙂

Pozdrawiam ciepło,
Merlin

Trener flirtu i relacji od 2006 roku. Zaczynał od pracy nad sobą, przełamania swojej chorobliwej nieśmiałości i braku pewności siebie. Przeszkolił ponad 3.000 osób i dzisiaj pomaga osobom takim jak Ty stać się bardziej pewnymi siebie, towarzyskim i atrakcyjnymi. Stworzył 10+ kursów, które stały się bestsellerami, a także organizował największą w kraju konferencję na temat relacji. Zapraszany jako ekspert do m.in. TVP, TVN, RMF FM czy też Faktu, Polskiego Radia i Superekspresu. Prywatnie uprawia sztuki walki i żegluje.

0 komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.